Kawa magazyn Kawa magazyn
211
BLOG

R. BUGAJ - Dekomunizacja nie jest dobrym instrumentem etycznym

Kawa magazyn Kawa magazyn Polityka Obserwuj notkę 6
 
 

Po Marcu ’68 i lata 70.

 

Moja własna sytuacja nie była jednak najgorsza. Mieszkałem w Warszawie i szczęśliwie dostałem pracę – zostałem referentem ds. gospodarki materiałowej w Zjednoczeniu Przemysłu Muzycznego. Jeździłem do „naszych” zakładów po całej Polsce (mieszkałem w najlepszych hotelach – np. w sopockim Grandzie) i sprawdzałem, czy deski są równo ułożone. Absurdy tej roboty i tej firmy potwierdzały moje robotnicze doświadczenie. Potem udało mi się przenieść do Zjednoczenia Stolarki Budowlanej, działającego w ramach „eksperymentu gospodarczego”. Miałem okazje obserwować z bliska pracę dyrekcji. Było tam więcej życia, ale ogólna zasada gospodarki nakazowej prezentowała się jasno - efektywnie ten system działać nie mógł.

 

System komunistyczny w tamtym czasie był nadal represyjny, ale nie był krwiożerczy. Nie mogłem wprawdzie dostać paszportu (W którymś momencie chciałem uzyskać patent żeglarza – sternika. W tym celu postanowiłem „zaliczyć” kurs w Trzebieży. Ale w programie były pływanie morskie, bez zawijania do obcych portów, i potrzebne było odpowiednie zezwolenie organu paszportowego. Mimo kilku odwołań nigdy go nie otrzymałem.), ale po pewnym czasie - i po różnych zabiegach znajomych - dostałem w końcu pracę najpierw w resortowym instytucie budownictwa, a potem w Instytucie Planowania. Zresztą po krótkim czasie pracy w IP nasz zespół został oddelegowany do pracy w Komisji Planowania przy RM. Pod wodzą i patronatem prof. J. Pajestki robiliśmy tzw. reformę WOG-owską (skrót od Wielkie Organizacje Gospodarcze). To była sztandarowa reforma systemu gospodarczego, do której wspomniany Pajestka namówił E. Gierka. Miałem wtedy okazję z bliska obserwować jak bije serce komunistycznej gospodarki i jak partia zarządza Polską. Obserwacje nie były optymistyczne, a z perspektywy czasu wiem, że koncepcja tamtej reformy była całkowicie fałszywa. Ale w tamtym czasie – trochę zarażony entuzjazmem J. Pajestki – byłem przekonany, że ma to pewien sens, tyle że polityczne bariery uniemożliwiają realizację zaprojektowanej zmiany.

 

Z reformy WOG-kiej nic oczywiście nie wyszło, a księżycowa polityka gospodarcza wiodła prostą drogą do katastrofy. Gierek najpierw zapożyczył kraj na zachodzie, a gdy to nie pomogło i niezadowoleni robotnicy (w Radomiu i Ursusie) podjęli bunt, próbował go zdławić. W końcu na całego wziął się za drukowanie pieniędzy. Co oczywiście nie usunęło uzależnienia od zagranicznych wierzycieli.

 

Gierek był bardzo słaby, a J. Kuroń wykazał wielką intuicję. Założył KOR i ani on, ani nikt z jego przyjaciół nie poszedł za to do więzienia (przynajmniej na początku). To było historyczne zdarzenie. O konkretnej inicjatywie założenia KOR-u dowiedziałem się właśnie od J. Kuronia. Spotkałem go przypadkowo w tramwaju, gdzie pokazał mi projekt deklaracji założycielskiej. Powiedziałem: muszą was zamknąć. On odpowiedział: może nie zamkną. Faktycznie, od razu nie zamknęli, a potem było już za późno.

 

Nie byłem członkiem KOR-u, nie dlatego, że nie chciałem, ale dlatego, że mi tego nie proponowano – członkostwo KOR-u wymagało sporo odwagi, ale było też nobilitacją. Jednak w aktywności KOR-kiego środowiska uczestniczyłem: publikowałem w drugim obiegu (Pierwszy większy tekst o gospodarce. „Uwagi o sytuacji gospodarczej kraju”, Wydawnictwo Nowa wydało na powielaczu spirytusowym. Byłem jego autorem, ale tekst nie był podpisany, natomiast „uwiarygodniał” go prof. E. Lipiński. Opracowanie było dość szeroko dyskutowane zarówno w kraju, oczywiście w drugim obiegu, jak i w periodykach emigracyjnych), brałem udział w dyskusjach, kolportowałem wydawnictwa i udostępniałem lokal drukarzom. Znaczna część tej aktywności musiała być znana nie tylko w SB-cji, ale i moim przełożonym. Bezpośredni przełożony uznał zresztą, że psuje mu to karierę i postanowił mnie wyrzucić. Szczęśliwie szef Instytutu (nieżyjący już prof. J. Mujżel) i nadzorujący Instytut J. Pajestka, choć byli członkami PZPR-u (Pajestka nawet członkiem KC) byli przyzwoitymi ludźmi. Wspominam ten epizod, bo dowodzi on, że ustawy dekomunizacyjne, które wielu forsowało po 1990 r. nie są dobrym instrumentem ustanawiania etycznego ładu. Można zresztą wątpić, czy przyniosłyby oczekiwane skutki polityczne.

 

CDN.

Od red. Kawy: Tekst powyższy nie jest samodzielnym blogiem. Został jednak przez autora wyłącznie udostępniony redakcji do opublikowania na blogu magazynu Kawa.

Już w sprzedaży Piszą dla nas m.in.:

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka